Jak to często bywa na wakacjach ludzie dają sobie dyspensę w wielu kwestiach. Wdziewają wakacyjne stroje, opuszczają miasto na korzyść podmiejskich posiadłości, żeby nie powiedzieć wiejskich. Łapią dystans do wielu spraw, poświęcają czas na przemyślenia, no i dogadzają sobie również w kuchni. Pozwalają sobie na posiłki, których na co dzień nie wybierają, mają więcej czasu na celebrowanie jedzenia, ale i też jedzeniowe grzeszki.
Pisałam wcześniej, że od jakiegoś czasu borykam się z jakąś alergią, podejrzenie jest, że to ten słynny gluten. Od czasu gdy przykładowo rano, po południu i wieczorem jem dania, których podstawą są produkty węglowodanowe np. chleb, makaron a na kolację zdarzyła się i pizza. No bo przecież są wakacje ;P to reakcja była natychmiastowa, wieczorem zaczęło puchnąć oko… szczęśliwie wapno szybko zadziałało.
Dlatego zabrałam ze sobą przekąski bezglutenowe – marki Chaque Jour Sans Gluten z E.Leclrec, konkretnie były to paluszki i deser brownie, które widzicie na poniższych zdjęciach.
Paluszki smakiem niczym się nie różniły od tych zwykłych, uważam, że to fajny produkt dla osób uczulonych na gluten lubiących takie przekąski. Najważniejsze jest to, że wielu osobom takie wynalazki zazwyczaj kojarzą się z utratą smaku, a tutaj tego absolutnie nie czuć.
Nigdy nie ukrywałam mojego braku miłości do czekolady, dlatego brownie zabrałam dla moich wakacyjnych towarzyszy. Moja koleżanka, która bardzo lubi brownie stwierdziła, że mimo iż jest to produkt bezglutenowy, zapakowany w kartonik smakuje świetnie. Już po pierwszym gryzie czuć było płynną czekoladę jak to właśnie powinno być przy tym deserze. Zwróciłam również uwagę, na krótki termin ważności w porównaniu od daty produkcji.