Moje spotkanie z bioenergoterapią i Markiem Kalwodą

Zapisz się do newslettera

Do Pana Marka trafiłam tak naprawdę przypadkiem, chociaż w przypadki nie wierzę. Chodzi o to, że nic mi nie dolegało, nie mam problemów zdrowotnych. Za to mam ciekawość świata, alternatywnego podejścia do ludzkiego ciała (w opozycji do medycyny akademickiej). Wierzę w potęgę energii i mimo iż moje ciało nie daje mi sygnałów, że coś się ze mną „dzieje” to postanowiłam sprawdzić jak to jest ze mną w tym temacie.

Spotkanie z bioenergoterapią.

Warto jeszcze wspomnieć o tym, iż jeśli zaczynamy odczuwać dolegliwości w „warstwie” ciała to jest to już ostatni etap gdy nasza dusza, psychika i emocje, które odpowiadają za stworzenie choroby dają objawy. Oznacza to, że nie wsłuchaliśmy się w siebie wystarczająca, albo nawet… wcale. Nasza głowa odzywa się wtedy wykorzystując ciało, bo gdy w nim odczuwamy dyskomfort to chcąc nie chcąc usłyszymy, że coś jest nie tak… i wtedy pójdziemy do lekarza. Często jest wtedy już za późno bo choroba wkroczyła na zaawansowany etap.

Co chcę powiedzieć to to, że wszystko zaczyna się w naszej głowie. Emocje które nam towarzyszą, stres, nerwy, kłótnie, lęki, można by wymieniać bo jest tego sporo. To wszystko, gdy jest przez ludzi „pielęgnowane” odciska tak mocne piętno na naszej psychice i naszym ciele, że przeradza się w chorobę.

Ostatnio czytałam taką przypowieść.

Na wyspach Salomona tubylcy stosują bardzo ciekawą metodę obalania drzew. Polega to na tym, że jeśli drzewo jest zbyt duże by ściąć je piłą czy siekierą to zaczynają na nie wrzeszczeć. Tak, krzyczą na nie! Ludzie Ci wspinają się na drzewo o świcie i jednocześnie krzyczą na nie ze wszystkich sił. Trwa to około 30 dni, aż drzewo umiera… i pada. Teraz wyobraźmy sobie naszą cywilizację, ludzie krzyczą na siebie stojąc w korku, krzyczą w pracy, rodzice krzyczą na dzieci, partnerzy krzyczą na siebie podczas kłótni itd. Jeśli drzewo, które stoi w lesie kilkaset lat po 30 dniach pada od krzyku, to jak wpływa to na ludzi? Ta analogia to dobry przykład tego jak bardzo otaczający nas świat, nasza energia, nasze emocje mogą wpływać na nas samych. Wracając do energii, to przez pewne sytuacje, które wydarzyły się w naszym życiu zostaliśmy poblokowani, a blokady te odbijają się w naszym ciele. Na szczęście wszystko można odwrócić 😉

Tysiące lat temu starożytni Chińczycy opisali biegnące w ciele kanały energetyczne zwane meridianami.

Jest to temat bardzo szeroki dlatego zajmę się nim w osobnym poście, a mówią o tym ze względu na Pana Marka. Ale od początku. Marek Kalwoda skończył geologię na UW i po studiach pracował w pracowni „Fotointrepretacji zdjęć lotniczych i satelitarnych”. W 1978r. ukończył z wyróżnieniem kurs radiestezji, a kilka lat później bioenergoterapii. Wpisując w internet słowo radiestezja pierwsza definicja zawiera słowo „pseudonauka”, do której używa się różdżki czy wahadełka. Pewnie dla wielu osób wydaje się to jakimś szamanizmem, albo wróżeniem z fusów. Ok każdy ma prawo do własnych poglądów, ale warto czasem dowiedzieć się czegoś, czego nie uczą w szkole, albo nie mówią podczas wizyty u lekarza i samodzielnie zgłębić ten temat. Polecam.

Od razu Wam powiem, że po wizycie u Pana Marka zamówiłam sobie wahadełko i sporo z nim eksperymentuje.

Przykład – wzięłam dwie kartki, na jednej napisałam T od słowa tak, a na drugiej postawiłam kropeczkę. Kartki odwróciłam i przemieszałam. W excelu zrobiłam plik – trzy kolumny, pierwsza zawiera lp. od 1 do 100, druga „tak” (zaznaczam gdy wahadełko wskazało 'T”), trzecia nie (zaznaczam gdy wahadełko wskazało kropkę), poprosiłam wahadełko by nad kartką z „T” machało przód/tył na oznakę tak. Nad drugą kartką machało na boki informując mnie, że to nie. Możecie wierzyć czy nie, ale doszłam do 20 i za każdym razem wahadełko pokazało nad kartką z napisem „T”- tak, a nad kropką – nie. Co to oznacza? Interpretuję to w taki sposób, że moja podświadomość przez wahadło umie się ze mną skomunikować i odpowiada mi na pytanie tak lub nie.

Test z kartkami to pikuś. Pan Marek podczas wizyty trzyma wahadełko nad moją ręką i liczy, każda liczba, którą wypowiada to jakby kod, oznaczenie danego organu. Wahadełko pokazuje mu, który z organów należy wzmocnić. Zwracam uwagę, na słowo wzmocnić. Ponieważ dany organ nie jest chory, tylko osłabiony. Pan Marek nie przepisuje żadnych leków, tylko pokazuje jak pracować z energią. Jak samemu można każdego dnia się wzmacniać, jak dbać o swoje organy energetyzując je. Jeśli jesteście ciekawi to opiszę to podczas kolejnego wpisu na ten temat 😉

Wracając do Pana Marka.

Można o nim pisać wiele, np. jest założycielem Polskiego Stowarzyszenia Bioeregoterapeutów PSB „Biopol” działającego od 1990r. Od ponad 25 lat prowadzi szkolenia z zakresu radiestezji, bioenergoetarpii, chromoterapii, synestezji, leczenia energią kamieni szlachetnych, feng shui, astrologii i numerologii chińskiej i kalendarza majów.

Krótko mówiąc człowiek orkiestra i wielki autorytet. Za każdym razem gdy u niego jestem otrzymuje tyle informacji, że muszę zacząć te nasze rozmowy nagrywać. Bardzo się cieszę, że miałam okazję go poznać i chciałabym co jakiś czas Wam przedstawiać te moje rozmowy z Mistrzem.

A dla tych, którzy chcą go poznać osobiście to zachęcam do wizyty na Wilczej 50/52 w Warszawie (Przychodnia TREA).

 

Nie ma zapisów, każdy może przyjść w poniedziałki i czwartki. Prócz tego polecam Wam książkę, której jest autorem. Temat jest bardzo ciekawy i mam nadzieję, że coraz więcej ludzi zacznie się nim interesować. Bo skoro choroba powstaje w naszym umyśle, to ten sam umysł wie jak ją uleczyć 😉